Stało się. Nadszedł koniec
przygód Nikity i Robina, chyba najlepszego duetu zabójców na zlecenie jaki
Polska widziała w ostatnich latach. Czekając na Diabelski Młyn, bo to
właśnie on opowiada o ich ostatnich poczynaniach nie mogłam powstrzymać burzy
pytań, które pojawiły się po skończeniu Akuszera
Bogów. Jednocześnie trochę się martwiłam, że zakończenie może mi się nie
spodobać. Aneta Jadowska mnie jednak nie zawiodła.
Rozpoczynając przygodę wraz z
Nikitą i Robinem zaraz po premierze pierwszej części ich przygód, Dziewczyny z Dzielnicy Cudów, nie
spodziewałam się, że tak bardzo przywiążę się do tych postaci. Nikita nie jest
typową bohaterką, którą możemy spotkać w podobnych opowieściach. Owszem, twarde
z niej babsko i wzbudza strach wśród innych pracowników Zakonu Cieni i nie
tylko. Postać Nikity przemówiła do mnie swoją historią; zmuszona do walki o
samą siebie, bo jej matkę interesowało tylko, ile jej córka ma w sobie magii i
ile może z niej tej magicznej mocy wyciągnąć. Dodajcie do tego ojca-sadystę
oraz nordyckich bogów w rodzinie. Czy mogło być ciekawiej?
Najbardziej jednak w postaci
Nikity podoba mi się to, jak bardzo w Diabelskim Młynie zmieniła się jej relacja z berserkiem
wewnątrz niej, którego odziedziczyła po swoim ojcu. Od pierwszej przemiany
robiła wszystko, aby bestia nie wydostała się na zewnątrz ponownie. Dla tych,
którzy czytali poprzednie części wiadomo, że nie zawsze się to udawało. Ich
koegzystencja zmienia się jednak dzięki pomocy niezwykłej rodzinki w postaci
nordyckich bóstw i bogiń; Nikita poznaje berserka nie jako bestię, a jako jej
sojusznika i przyjaciela, część niej. A sam berserk, Brynjar, okazuje się
niemal tak samo pocieszny jak Robin. Oczywiście nie przez cały czas, ale ma
swoje momenty i to te momenty przekonują do niego zarówno nas i Nikitę jeszcze
bardziej.
Robin również nie zostaje przez
Jadowską pokrzywdzony. Jakże się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam jego imię pod tytułem
jednego z rozdziałów! Dostajemy wgląd w jego samego, dzięki czemu jeszcze
bardziej rozumiemy jego skołowanie i niesamowicie mocną potrzebę odkrycia
prawdy. Robin, jak każdy czytelnik trylogii o Nikicie wie, nie jest zwykłym
człowiekiem, a dzięki rozdziałom pisanym z jego punktu widzenia zaczynamy
dostrzegać jak bardzo jest niezwykły. I jak wiele żyć ma za sobą, biedak.
O ile do Dziewczyny z Dzielnicy Cudów czy Akuszera Bogów miałam kilka zastrzeżeń, tak przy Diabelskim
Młynie nie mam autorce do zarzucenia nic a nic. Wprowadzenie
Cygańskiego Księcia i jego taboru było genialnym posunięciem, a ich dążenia do
ponownego uruchomienia Lunaparku i zapierającego dech w piersiach Diabelskiego
Młyna zapewniają wartką akcję, dzięki której nie znudzimy się lekturą ani na
moment.
Ze szczerym sercem mogę Wam
polecić całą trylogię Nikity autorstwa niesamowitej Anty Jadowskiej. To moja
pierwsza styczność z jej twórczością, ale na pewno nie ostatnia. Diabelski
Młyn jest idealnym zakończeniem przygód duetu Nikity i Robina, lepszego
sobie nie wyobrażam. Nie miałabym jednak nic przeciwko krótkim opowiastkom o
ich kolejnych przygodach, szczególnie tych, w których Robin w końcu musi
współpracować z Brynjarem. To dopiero byłoby coś!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz