5 kwi 2018

Wiatr, potwory w oddali, insekty... - "Oblivion Song. Pieśń Otchłani" Tom 1


Możecie mnie nazwać ignorantką, ale nazwisko Kirkmana nigdy nie wzbudzało we mnie zainteresowania. Wiem, kim ten człowiek jest i o jego zasługach dla komiksu, wiem też, że to on odpowiada za takie tasiemce jak The Walking Dead czy Outcast: Opętanie (oba wydawane przecież w Polsce). I tyle. Jego najnowsze dzieło, Oblivion Song, zmotywowało mnie do zmiany nastawienia. Czemu?

Szkic: Lorenzo De Felici  | Kolory: Annalisa Leoni

Po pierwsze, Oblivion Song to wciągająca opowieść łącząca motyw postapo z science-fiction. Dziesięć lat temu w niewyjaśnionych okolicznościach centrum Filadelfii zostało przeniesione do innego wymiaru, zabierając ze sobą życia 20 tys. ludzi. W jego miejsce pojawiło się 30 mil kwadratowych terenu wyjętego żywcem z nieprzyjaznego, groźnego świata, Oblivion. Ocalali walczą w tym nowym świecie o przetrwanie. Ci w naszym świecie podróżują między dwoma wymiarami, próbując uratować swoich i dojść prawdy, jak do wszystkiego doszło. Kierownikiem wszystkich wypraw jest Nathan Cole.

Sama nigdy nie byłam specjalnie zafascynowana motywem postapo, ale potrafię docenić dobrze rozpisaną historię z takim motywem, co nie każdemu się udaje. Tutaj mamy pokazane dwie strony medalu, jakim jest właśnie życie post-apokaliptyczne. Z jednej strony jest zagrażający życiu świat, w którym trzeba codziennie walczyć o przetrwanie; albo się przystosujesz do jego zasad, albo zginiesz. Z drugiej strony mamy nasz świat – nienaruszony, przyjazny (co zależy tylko i wyłącznie od nas).

Szkic: Lorenzo De Felici  | Kolory: Annalisa Leoni

Po drugie: właśnie spojrzenie z tej drugiej strony najbardziej mi się spodobało. Jak ludzie mogą żyć dalej po takiej tragedii? Jak radzą sobie ze stratą bliskich? Okazuje się, że ludzie to tylko ludzie. Powoli przechodzą nad tym do porządku dziennego. Pracują, płacą rachunki, rodzą i wychowują dzieci. Stawiają pomniki ofiarom tragedii, w każdą rocznicę je odwiedzają i zostawiają ślad. Tylko niektórzy wciąż myślą o tych, którzy w Otchłani utknęli, chcąc ich uratować. Potwory z Oblivion to jednak nie jedyne zagrożenie dla ocalałych.

Minusem komiksu jest przewidywalność, ale w dzisiejszych czasach trudno jest zaskoczyć czytelnika. Schematy, których używa Kirkman możemy rozpoznać już od pierwszych stron komiksu, co niektórym może troszkę zepsuć lekturę. Nie zmienia to jednak faktu, że scenariusz Kirkmana jest mocny pod każdym innym względem – worldbuilding, postaci, odpowiednie tempo historii czy cliffhanger na końcu tomiku.

Szkic: Lorenzo De Felici  | Kolory: Annalisa Leoni

Po trzecie – strona wizualna. Za oprawę graficzną Oblivion Song odpowiadają Lorenzo De Felici (rysunki) i Annalisa Leoni (kolory). Duet bardzo dobrze obrany do klimatu scenariusza Kirkmana; rysunki De Felici są dynamiczne, co widać przy scenach walk i pościgów potworów. Świetnie również wyszły krajobrazy, zarówno Otchłani jak i ziemskie. Leoni z kolei odwaliła kawał bardzo dobrej roboty kolorując jego szkice. Otchłań od samego początku nie wzbudza w nas dobrych emocji właśnie dzięki jej kolorom; palety ciemnych odcieni zieleni czy granatu, które kontrastują z czerwieniami i mocnymi różami czy bielami potworów i grzybów porastających zarówno okolicę jak i organizmy żywe. Przecudnie okropne.

Szkic: Lorenzo De Felici  | Kolory: Annalisa Leoni

Oblivion Song po pierwszym tomie zapowiada się bardzo dobrze. Kirkman stworzył ciekawą opowieść, z postaciami, w których widzimy potencjał do rozwoju dalej. Szkoda, że na tom drugi trzeba nam będzie trochę poczekać (w Stanach obecnie zbliża się premiera dopiero drugiego zeszytu L). To zdecydowanie historia, którą będę śledzić; może nie z zapartym tchem, ale na pewno z ciekawością. I Wy też powinniście.


Autor okładki: Lorenzo De Felici
_______________________
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Non Stop Comics.


2 komentarze:

  1. Średniak. Zamysł interesujący, dobre pomysły na przedstawienie skutków tej mini-apokalipsy, szansa na głębsze przyjrzenie się charakterom w przyszłych tomach. Jednak kisielu w gaciach to nie robi, nie zaskakuje, a dwie wielkie tajemnice są słabiutkie.

    OdpowiedzUsuń