Deadpoola i Venoma
nikomu chyba przedstawiać nie trzeba. Ulubieńcy fanów, którzy na przestrzeni
lat, doczekali się kilku swoich solowych serii, tym razem spotykają się w
duecie – Deadpool: Back in Black. Od tej dwójki można oczekiwać zarówno
kłopotów, jak i zabawy. Próbkę ich przygód, głównie problemów, dostaliśmy w
pierwszym numerze serii, który ukazał się na amerykańskim rynku tydzień temu.
O czym jest Deadpool: Back in Black?
Wykonanie: Salvador Espin |
Podobno zanim Venom trafił na Spider-Mana miał on krótki epizodzik z Wadem Wilsonem. Tak, dobrze
przeczytaliście. Pierwsza osobą, która miała kontakt z symbiontem, nie był Parker.
Jak to możliwe, spytacie? Okazuje się, że kiedy w latach 80. Deadpool wylądował
w innym wymiarze, miał on kontakt z Venomem (który wtedy jeszcze nie miał
imienia) myśląc, iż jest to jakiś nowoczesny czarny strój specjalnie dla niego.
Wyczuł jednak, że jest z nim coś nie tak i wycofał się, zanim Klyntar
przejął nad nim kontrolę.
Pierwszy numer komiksu zaczyna
się w kościele, gdzie Peter przy pomocy głośnego dzwonu pozbywa się symbionta.
Parker jest gotów umrzeć, aby obcy nie przejął nad nim znowu kontroli. Jednak
Peter nie wie o tym, że Venom nabył lekko wypaczoną zdolność odczuwania
ludzkich uczuć. Ratuje on Parkera, prawie przypłacając to własnym życiem, po
czym pozostaje w kościele, gdzie nabiera sił - jednak spokój Venoma nie trwa
długo; poszukując go, na Ziemię dociera inna rasa obcych, którzy lubują się w
sianiu spustoszenia. Wtedy Venom ucieka, a jego instynkt prowadzi go prosto do Najemnika
z Niewyparzoną Gębą.
Wykonanie: Salvador Espin |
Oprócz Wilsona i znanego nam
wszystkim Klynatra, w numerze pojawia się również Machine Man, który w tym
zeszycie wraz z Deadpoolem tworzy duet podczas wykonywania misji. Nie licząc
Parkera, sam Venom styka się również ze sprzątaczem w kościele, któremu ratuje
życie podczas ataku wyżej już wspomnianych obcych na świątynię.
I tu zaczyna być ciekawie, bo w
pogoń za symbiontem rusza Killer Thrill
wraz z dwoma swoimi pomagierami: Guzzem
i Coldwarem. Jaka to rasa
obcych? Tego nie wiadomo. Killer Thrill
jest znana z solowej serii Drax, gdzie walczyła przeciwko
zielonemu Strażnikowi. Kim jest? Łowczynią głów i kosmiczną piratką. Czego chce
od Venoma? Tego dowiemy się zapewne w następnych numerach.
Wykonanie: Salvador Espin |
Scenariusz do serii spisał Cullen Bunn, który ma całkiem duże
doświadczenie w pisaniu przygód Wade'a Wilsona. Odpowiada on również za
wspomnianą już serię Drax, Uncanny
X-Men czy Civil War II: X-Men. Nie mam wątpliwości, że jest to właściwy
człowiek na właściwym miejscu. Urzekł mnie sposób, w jaki podszedł on do tej
serii. Bunn wrócił do „starego” stylu – w prawie każdym panelu tłumaczy nam za
pomocą postaci, lub po prostu okienek narratora, co się dzieje. Spotkałam się z
tym po raz pierwszy podczas czytania Tales of Suspense, gdzie mnie to
rozśmieszyło, ale i urzekło. Odczułam więc pewnego
rodzaju sentyment, kiedy zobaczyłam powrót do tego stylu w 2016 roku.
Za kreskę i kolory odpowiada z
kolei Salvador Espin, który zajął
się również główną okładką pierwszego numeru. Nie mam się do czego przyczepić.
Kreska Salvy bardzo mi się podoba, bez względu na to, jaki komiks wykonany
przez niego wpada mi w ręce. I tym razem nie ma wyjątku. Do tego dochodzą żywe
kolory, szczególnie przy przedstawieniu Killer Thrill i reszty jej ekipy.
Strona wizualna jest równie dobra co scenariusz.
Wykonanie: Salvador Espin |
Nie ma co zwlekać, lećcie czytać komiks, bo jest to kolejna gratka, nie tylko dla fanów Deadpoola i Venoma, ale i dla wszystkich lubiących dobrą zabawę i niebanalne historie. Powrót do lat 80. można zaliczyć do udanych, a Deadpool: Back in Black trafia na moją listę komiksów, które trzeba śledzić. Na Waszą też powinien.
Autor okładki: Salvador Espin |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz