Dead no More można
spokojnie zaliczyć do jednego z najbardziej intrygujących i tajemniczych
eventów tego roku. Zapowiadany od stycznia, nawet kilka miesięcy później po
opublikowaniu grafiki promującej, nadal trzymał fanów w oczekiwaniu: o czym
dokładnie będzie całe wydarzenie ze Spider-Manem
w centrum? Co oznaczają powroty tych wszystkich postaci, a w szczególności Wujka Bena i Gwen Stacy? Po premierze pierwszego numeru Dead no More: The Clone
Conspiracy otrzymaliśmy odpowiedź na jedno z tych pytań.
Zeszyt z numerem jeden zaczyna
się pogrzebem męża Cioci May, Jaya Jamesona Seniora, który był
jednocześnie – jak można się domyślić – ojcem JJ Jamesona, redaktora naczelnego Daily Bugle. Przyczyną
śmierci była choroba, jednak JJJ obwinia Petera,
ponieważ nie pozwolił on Jamesonowi Seniorowi na skorzystanie ze sposobu
leczenia proponowanego przez New U. Parker miał co do leczenia spore wątpliwości – jeden z pracowników Parker
Industries, Jerry Salteres,
skorzystał z tej kuracji po groźnym wypadku w miejscu pracy, a kiedy po wszystkim
Peter przyszedł go odwiedzić, zadziałał jego Pajęczy Zmysł (ang. Spider-Sense). Nie trzeba być fanem,
żeby wiedzieć, iż na pewno wzbudziło to w Pajęczaku spory niepokój.
Już w The Clone Conspiracy Peter odwiedza tego pracownika, ale jego żona
zdradza, że New U zabrali go zaraz po
tym, jak ten zapomniał zażyć swoich leków. Jako Spider-Man, Parker wyrusza do
siedziby organizacji, żeby przekonać się samemu, co tam się tak naprawdę
dzieje. Kto stoi za New U, czemu
dokładnie ono służy i czego jest przykrywką? Bez większych spoilerów: za
wszystko odpowiada Jackal, ale jego
plan nadal pozostaje tajemnicą.
Szkice: Jim Cheung, Tuszowanie: John Dell Kolory: Justin Ponsor |
Dziesięć ostatnich stron zeszytu
przeznaczone zostało na The Night I Died, short skupiony
wokół postaci Gwen Stacy. W pierwszej części możemy się dowiedzieć, co
czuła i myślała Gwen tuż przed swoją śmiercią (co bardzo prawdopodobnie będzie
miało swoje odbicie w kolejnych numerach The
Clone Conspiracy). W drugiej z kolei towarzyszymy Gwen w pierwszych
chwilach jej „powrotu do życia” oraz jej spotkaniu z Jackalem. Możemy się tylko
domyślać, jak ta sytuacja się rozwinie.
Jak na ponad 20-stronicowy
zeszyt, postaci jest w tym numerze całkiem sporo, jednak zdecydowana większość
pojawia się tylko przez kilka paneli. Mamy tu rodzinę Jamesonów, Ciocię May,
rodzinę Salteres oraz kilkoro starych-nowych wrogów. Pojawia się Rhino, damska wersja Electro i… Doctor Octopus, a to
dopiero początek powrotów.
Szkice: Jim Cheung, Tuszowanie: John Dell Kolory: Justin Ponsor |
Za scenariusz całego numeru
odpowiada Dan Slott, na którego
koncie jest całkiem sporo tytułów o Spider-Manie. Muszę przyznać, że
rozpoczęcie całego eventu nie jest złe, ale też nie do końca zachęca mnie do
kontynuacji. Pewnie, chcę się dowiedzieć, jaki plan przyszykował Jackal tym
razem: czemu przywrócił do życia Gwen i resztę bliskich Petera? Można by ten
pierwszy numer rozegrać jednak troszkę inaczej, zachowując tajemnicę jeszcze
przez te kilka chwil i zwiększyć ciekawość czytelników.
Strona wizualna w tej serii
została rozłożona na aż trzy osoby – Jima
Cheunga, Johna Della i Justina Ponsora. Za szkice odpowiada
Cheung, tuszował je Dell a Ponsor zajął się kolorami. Z kreską mam pewien
problem ponieważ idealnie wpasowała się ona w tło, ale kiedy przyszło do
postaci, najbardziej przeszkadzał mi sposób cieniowania. To samo przy kolorach;
sposób w jaki zostały one użyte przy cieniowaniu sprawił, że bohaterowie
wyglądali miejscami jak polakierowani. Z kolei w The Night I Died widzimy powrót do stylu królującego trzydzieści
lat temu. Przynajmniej jeśli chodzi o kreskę, bo kolory już bardziej pasują do
dzisiejszych.
Szkice: Jim Cheung, Tuszowanie: John Dell Kolory: Justin Ponsor |
Najnowszy event skupiony wokół
Spider-Mana jest na pewno ciekawy, ale czy tajemniczy? Sporo dowiadujemy się
już w pierwszym numerze, nie wiadomo jednak, czy to tylko ułamek informacji,
czy może twórcy zdecydowali się odkryć przed nami karty już teraz. Jedynym co mnie
ciekawi to kierunek, w którym cała historia pójdzie, więc może zdecyduję się
śledzić tę serię, nawet z widmem rozczarowania.
Autor okładki: Gabriele Dell'Otto |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz