Felieton jest osobliwym gatunkiem publicystycznym,
poruszającym aktualne sprawy. Osoby, które próbują popełnić taką formę
literacką bardzo często starają się być obiektywne, w końcu dziennikarz winien
taki być. I tu leży pies pogrzebany. Prawdziwy felieton to tak naprawdę spisane
na papierze własne zdanie. Im więcej samego autora w tekście, tym lepiej. Polska
ma wybitnych felietonistów, ale za granicą też ich nie brakuje. I tutaj śmiało
mogę wymienić Brytyjczyka, Jeremy’ego Clarksona.
Przez ponad 20-letnią już karierę w telewizji,
Clarkson wydał kilkanaście książek, składających się z ponad tysiąca
felietonów, które zawsze trafiały na szczyty list bestsellerów. Większość z
tych pozycji przeczytałam, programy obejrzałam (w sumie nadal je oglądam) i,
nie ma się co oszukiwać, nadal chcę więcej.
„Tak jak mówiłem” to już szósta część
serii „Świat według Clarksona”. W jej skład wchodzą teksty opublikowane
na łamach brytyjskiego tygodnika The
Sunday Times, od 10 marca 2013 do 15 marca 2015 roku. W przeciągu dwóch lat
wiele wydarzyło się w Zjednoczonym Królestwie, na świecie również, co nie
umknęło dziennikarzowi. I czego nie omieszkał skomentować na swój sposób.
Kto kojarzy postać Jeremy’ego wie, że swoje
zdanie niejednokrotnie potrafi wyrazić w kontrowersyjny sposób, nie
przebierając w słowach. W artykułach nie brakuje humoru, co sprawia jeszcze
większą przyjemność z czytania. I chyba za to czytelnicy go kochają – Jeremy
Clarkson po prostu potrafi do nich dotrzeć.
Ciężko mówić tu o jakimś kluczu pisanych
felietonów, bo takiego zwyczajnie nie ma. Komentowane zostało to, co w danym
tygodniu wydało się autorowi ważne lub wymagające wyrażenia opinii. Można by
powiedzieć, że jest tu wszystko, od Sasa do Lasa. Znajdziecie coś o języku, o
wegetarianach, pomysły na okiełznanie Putina, w jaki sposób dziękować za
nieudane prezenty oraz dlaczego odwiedzamy muzea, mimo że nie są tak
interesujące jak mogłoby się wydawać.
Cała lektura przypadła mi do gustu (jestem
troszkę fangirlem), ale z wyjątkową przyjemnością i uśmiechem od ucha do ucha,
wyłapywałam fragmenty dotyczące naszego kraju. Tak, pojawiło się takich kilka,
choć nie były szczególnie odkrywcze. Ale miło jest zobaczyć nazwę naszej
ojczyzny.
Równie mocno podobały mi się segmenty, odnoszące
się do Top Gear i przyjaciół autora: Richarda Hammonda i Jamesa May’a. Tych
też trochę było, zazwyczaj w kontekście żartu z obu panów. Może poza
felietonem, w którym Jeremy opisywał wydarzenia podczas nagrywania odcinka
specjalnego w Argentynie (odsyłam do Top Gear: Patagonia Special z 2014
roku; opisana sytuacja w tekście Jeremy'ego dotyczy fragmentu wideo z odcinka poniżej).
Czy forma tej pozycji odbiega od innych
książek Clarksona? Nie. Czy jego styl się zmienił? Dzięki Bogu nie. Czy nadal
ma swój pazur i iskry w oczach? A pewnie, że tak! Tego właśnie od niego
oczekujemy – felietonów ujmujących nas w ten sam sposób. I właśnie to robią,
zarówno tej w książce, jak i w najnowszych wydaniach tygodnika (z którymi
jestem w miarę na bieżąco).
Świat według Clarksona jest miejscem pełnym
czasami dziwacznych, czasami nietypowych, a czasami przewrotnych i absurdalnych
rozwiązań. Nikt nie zmusza, by się z nimi zgadzać, w końcu każdy ma własny
rozum, którego powinien używać. Jeremy Clarkson skutecznie pokazuje jak można
to robić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz