24 lut 2017

Wszyscy mamy swoje demony. "Penny Dreadful" – recenzja

Anglia XIX-ego wieku. Oprócz rewolucji przemysłowej, dalszych wypraw odkrywczo-grabiących i Kuby Rozpruwacza, znalazło się też miejsce na jeszcze jedną mroczną i krwawą opowieść. Udział w niej biorą postaci dobrze znane nawet tym, którzy nie siedzą ani w historii ani w literaturze – Dr Frankenstein i jego potwór, Dorian Gray oraz istoty znane z koszmarów. Jednak to nie oni grają pierwsze skrzypce. W Penny Dreadful główną postacią jest Vanessa Ives, kobieta z mroczną przeszłością i jeszcze mroczniejszą przyszłością.


Panna Ives (Eva Green) nosi na sobie piętno Szatana. Jest ona reinkarnacją bogini Amunet. Egipska mitologia, jak dowiadujemy się w jednym z odcinków, głosi, iż Amunet w parze z Diabłem przyniesie zagładę ludzkości. Od nastoletnich lat Vanessa jest skazana na coraz to sprytniejsze kuszenia ze strony upadłego anioła. Jednak nie tylko on chce dokonać z jej pomocą apokalipsy; do wyścigu staje również ojciec wszystkich potworów – Dracula.

W walce z siłami ciemności, zarówno wewnątrz siebie jak i na zewnątrz towarzyszą jej: Sir Malcolm Murray (Timothy Dalton), ojciec jej najlepszej przyjaciółki z dzieciństwa; jego współpracownik, Sembene (Danny Sapani) oraz tajemniczy Amerykanin przedstawiający się jako Ethan Chandler (Josh Hartnett). Cała czwórka jednoczy się w celu znalezienia i uratowania córki Sir Murraya, Miny (tak, chodzi o Minę Harker, z powieści Dracula Brama Stokera). To tylko pierwszy sezon; następne dwa skupiają się wokół Vanessy oraz jej przeznaczenia.


Wątki poboczne są również dopracowane i ciekawe. Dr Frankenstein (Harry Treadaway) dołącza do wyżej wspomnianego kwartetu, sam borykając się ze swoimi problemami – jego niedoskonały potwór (Rory Kinnear), którego porzucił zaraz po stworzeniu, wraca, domagając się zadośćuczynienia. Dorian Gray (Reeve Carney) za to jest znudzonym życiem człowiekiem, który szuka coraz nowszych i ekscytujących doznań. Ma się wrażenie, że nie zostało mu dużo do odkrycia, ale nie ma się czemu dziwić, jeśli wszyscy znamy jego historię.

Twórcy serialu poświęcili postaciom drugo- i trzecioplanowym niemalże tyle samo uwagi, co głównym. Sembene jest człowiekiem tajemniczym, odważnym i oddanym Sir Murrayowi. Nie mówi dużo, ale jego kwestie zawsze wnoszą coś do opowiadanej historii. Brona Croft (Billie Piper) ma rolę, która na początku nie zwraca naszej uwagi, ale nie musimy długo czekać, żeby zobaczyć, że to wrażenie jest mylne. Wspomniany już Potwór Frankensteina jest najciekawszą postacią, moim zdaniem. Cała jego wiedza pochodzi z książek i zbiorów poezji połączonych z jego doświadczeniami z ludźmi. Jego sposób wysławiania się niczym prawdziwy poeta, kontrastuje z jego wyglądem oraz łatwością, z jaką przychodzi mu zabijanie.


Każda z postaci w tym serialu ma swoje tajemnice, niebezpieczne, bolesne i budzące grozę. Panna Ives ma ich chyba najwięcej, a jej codzienna walka o samą siebie wywołuje w widzu zarówno współczucie jak i podziw. Sekrety pana Chandlera skupiają się wokół jego rodzinny, udziału w wojnach z Indianami i... pełni księżyca. Sir Murray za to ma na sumieniu swoich bliskich, z którąymi rzadko przebywał z powodu własnych wypraw. Sam Sembene też nie należy do ludzi, którzy żyją bez poczucia winy z powodu czynów dokonanych w przeszłości. Wydaje się, że wszyscy szukają przez cały czas odkupienia za swoje przewinienia.

Tytuł serialu odnosi się do bardzo popularnych w tamtych czasach, krótkich ilustrowanych historyjek, którymi raczyła się mniej bogata część społeczeństwa. Opowiastki te skupiały się na grozie i horrorach – głównie opowiadały o wampirach, wilkołakach, czy innych tego typu potworach. Sam serial w pewnym sensie jest właśnie takim tworem, ale na pewno bardziej ambitnym. Czy ciekawszym? Dla nas, widzów, zapewne tak. Jedno jest pewne, scenarzyści odrobili pracę domową i przyłożyli się do historii.


Pomimo tego, jest kilka aspektów, do których można się przyczepić. Najbardziej denerwujący jest sposób, w jaki serial się zakończył. W trakcie prac nad trzecim sezonem, stacja emitująca go zdecydowała się nie przedłużać serii o kolejny sezon. Doprowadziło to do tego, że poszczególne wątki zostały zamknięte zbyt szybko i... za łatwo. Postacie wprowadzone wraz z rozpoczęciem epizodów nie miały szansy na rozwinięcie swoich własnych historii, jak np. w przypadku Dr Jeckylla, którego drugiej strony nie dane nam było zobaczyć.

Widać jednak, że przy głównej akcji, przeznaczeniu Vanessy, twórcy chcieli to zrobić w jak najlepszy sposób. Czy im się udało? Według mnie, jak najbardziej. Problem polega na tym, że nie wszystkim może się ono spodobać. Takim końcem uniknęli jednak pętli, w którą wpadł inny serial, Supernatural. Dostaliśmy odpowiedź na pytanie, czy los jednej osoby jest ważniejszy niż los reszty świata. I wydaje mi się, że odpowiedź ta nikogo nie zdziwiła.


Pomimo zakończenia w takich a nie innych okolicznościach, Penny Dreadful jest serialem, który z czystym sumieniem mogę i będę polecać. Aktorzy sprawdzili się w swoich rolach znakomicie i dzięki ich grze połączonej z taką historią, po każdym odcinku chciałam więcej. Ktoś powiedziałby, że podobnych seriali jest sporo i ja się z tym zgodzę, jednak ta konkretna seria wybija się bardzo dobrze dopracowaną historią i jakością, zarówno scenariusza jak i wykonania. Wydawać by się mogło, że trzy sezony pozostawią pewien niedosyt, aczkolwiek po krótkim czasie zmienia się w pewnego rodzaju satysfakcję.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz