Dwudziestego szóstego
października w kinach w całej Polsce miała premierę kolejna produkcja Kinowego Uniwersum Marvela – Doctor
Strange. Jak na fankę przystało, kiedy tylko nadarzyła się okazja, udałam
się do kina obejrzeć ekranowe początki kolejnego komiksowego bohatera. Po
miesiącach promocji, kilku zwiastunach, niezliczonej liczby kadrów i zdjęć zza
kulis oraz sporej ilości spotów telewizyjnych można było się spodziewać
kolejnego hitu. Czy na pewno to właśnie dostaliśmy?
Stephen Strange jest jedną z najbardziej ciekawych postaci w Komiksowym Uniwersum Marvela. Ukończył
studia medyczne, okazał się być jednym z najbardziej utalentowanych neurochirurgów,
jednak wraz z rosnącą sławą rosła jego arogancja. I to jest właśnie moment w
którym poznajemy jego kinowy odpowiednik. Strange (Benedict Cumberbatch) wykonuje swoje operacje na luzie, słuchając
muzyki. Wybiera sobie przypadki, którymi będzie zajmował, a jego kryterium to schorzenia
ciężkie, ale wyleczalne. Wszystko, żeby nie mieć na swoim koncie ani jednego
zgonu.
U szczycie kariery Stephen powoduje
wypadek samochodowy. W filmie widzimy, jak do niego dochodzi i po dosyć
efektownej scenie, w której samochód obraca się w powietrzu czy uderza o ziemię,
fakt, że nasz bohater przeżył jest niemal niewiarygodny. W trakcie wypadku
widzimy, jak zostają uszkodzone jego dłonie, czyli narzędzia pracy chirurga.
Po wielu zabiegach, które nie
przynoszą pożądanych skutków, Stephen spotyka się z człowiekiem, któremu udało
się stanąć na nogi po wypadku, z którego wyszedł prawie całkowicie
sparaliżowany. Człowiek ten zdradza mu lokalizację miejsca, w którym został
uzdrowiony, Kamar-Taj. Takim
sposobem nasz bohater ląduje w Nepalu,
gdzie z pomocą Mordo (Chiwetel Ejiofor) dociera do Ancient One (Tilda Swinton).
Głównym antagonistą produkcji
jest Kaecilius (Mads Mikkelsen). W pierwszej scenie filmu jesteśmy świadkami ataku
na bibliotekę Kamar-Taj, podczas którego zabija on powiernika zbiorów i z
jednej z ksiąg wyrywa stronice opisujące bardzo niebezpieczne zaklęcie. Ancient
One próbuje go zatrzymać, jednak można się domyślić, że się jej nie udaje. Cała
scena napakowana jest miejscami zapierającymi dech w piersiach efektami
specjalnymi.
Właśnie dzięki efektom dostaliśmy
film pełen obrazów, które mogą nam przywodzić na myśl sceny z Incepcji
Christophera Nolana. Chodzi mi tutaj przede wszystkim o sceny walk na
ulicach m. in. Nowego Jorku.
Wyginanie alej wraz z budynkami. Samochody, które przejeżdżają przez ostre
krawędzie ulicy powyginanej w kształt kwadratu. Budynki zmieniające kształt i
układ cegieł czy okien. Gołym okiem widać, że specjaliści od efektów mieli
sporo pracy, ale nie przeszkodziło im to w dobrym wykonaniu. Można się
przyczepić, że może za dużo tych efektów, jednak czy z mniejszą ich ilością
film byłby dokładnym odzwierciedleniem magii przedstawionej w komiksach?
Jednym z minusów filmu jest
niestety nie zwracanie uwagi na detale. Jakie, możecie spytać, ale już spieszę
z odpowiedzią. Wystarczy przyjrzeć się scenom w szpitalu; nie tym pierwszym,
ale kolejnym, już po powrocie Stephena z Kamar-Taj. Powiedzcie mi, który
chirurg podczas zabiegu nie używa przynajmniej rękawiczek i maski ochronnej
podczas operacji, kiedy znajduje się na sali zabiegowej? Niby nic, ale jednak
zwraca to uwagę widza.
Wszyscy mieli wątpliwości, czy
Cumberbatch jest odpowiednią osobą do roli słynnego komiksowego czarownika.
Przyznaję, że moja pierwsza reakcja była dosyć mieszana. Wiedziałam jednak, że
Benek jest dobrym aktorem i da sobie radę. Swoim występem pokazał, że wszyscy
mający wątpliwości co do jego angażu jako słynny Doktor Strange, się mylili. Nie
licząc kilku momentów, które pewnie miały być śmieszne, tylko szkoda, że tu
zawiodło trochę wyczucie scenarzysty.
Mads Mikkelsen również pokazał
klasę, do tego przekonując mnie, że pasuje on do roli złoczyńców. Jego akcent,
tonacje, może nawet postawa były zupełnie inne niż te, które znam z serialu Hannibal,
gdzie grał rolę tytułową. Co do Tildy Swinton z kolei… Kontrowersje
kontrowersjami, rozumiem oburzenie co poniektórych, jednak w tym wypadku
decyzja obsadzenia właśnie jej w roli Ancient One była dobrą. Plus, to jak
przedstawiła ona postać, która bała się zostawić świat bez opieki, czy
najzwyczajniej bała się śmierci… należą się jej wyrazy uznania, bez wątpienia.
Doctor Strange to film,
który został stworzony, aby zapoznać nas z kolejnym super-bohaterem w Kinowym Uniwersum Marvela. Według mnie,
przedstawienie to wyszło bardzo dobrze. Chociaż muszę przyznać, że pewnego
momentu akcja rozgrywała się trochę zbyt szybko. Pomimo tego, film wydaje się
być nad wyraz dobrym dodatkiem w MCU, a na pewno jedynym w swoim
rodzaju wśród nadal rosnącej listy.
Data premiery: Polska - 26.10.2016, świat - 20.10.2016
Reżyseria: Scott Derrickson
Scenariusz: Jon Spaihts, Scott Derrickson
Obsada: Benedict Cumberbatch, Tilda Swinton, Chiwetel Ejiofor, Mads Mikkelsen, Rachel McAdams, Benedict Wong
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz