tekst zawiera spoilery
Producenci uniwersów, które
najzwyczajniej w świecie 'zażrą', nie kończą na jednym medium. Jeden świat może
zostać pokazany równocześnie jako serial, film, książka i komiks. Pozwala to na
relacjonowanie tej samej fabuły z innych perspektyw, a czasem na opowiedzenie
czegoś, czego w pierwotnym środku przekazu nie można było umieścić. Tak stało
się z tworem Kurta Suttera, serialem Sons of Anarchy (SunshineA pisała o tym o tutaj). Mimo, że emisja historii na antenie FOX zakończyła się w 2014 roku, nie
oznaczało to końca przygód motocyklistów.
Akcje tych sześciu tomików można
umiejscowić w piątym sezonie serii i w przeciwieństwie do telewizyjnej
narracji, skupia się na postaci
drugoplanowej. Pierwsze skrzypce gra
tutaj Tig Trager, który zmaga się z żałobą po stracie córki, Dawn. Jeśli
ktoś przypomina sobie jak śmierć tej dziewczyny wyglądała, to... brrr! Ciarki
przechodzą po plecach. W każdym razie, żeby poradzić sobie z goryczą, Tig
odreagowuje w znany sobie sposób - alkohol i bijatyki.
Pewnego wieczoru w siedzibie
SAMCRO zjawia się młoda dziewczyna, w nietuzinkowy sposób powitana przez Gemmę.
Okazuje się, że owa kobieta to córka Hermana Kozika, członka klubu, który
zginął jakiś czas temu. Dziewczyna - Kendra Kozik - wpadła w tarapaty, bo
zobaczyła coś, czego nie powinna. Będąc świadomą swojej sytuacji postanawia
wrócić w rodzinne strony.
Nasz bohater chce jej pomóc, ale
ostateczna decyzja należy do przewodniczącego klubu, Jaxa Tellera. Początkowo
Synowie mieli zaczekać z głosowaniem w tej sprawie do rana, jednak w nocy
spotyka ich niemiła niespodzianka. Do klubu wdzierają się Ghost Brothers, bracia bliźniacy, którzy zostali wysłani tam z
zamiarem zlikwidowania Kendry. Mimo że oprawców jest tylko dwóch, a w
klubie oprócz Tiga jest jeden Prospect (osoba starająca się o bycie pełnoprawnym
członkiem klubu), na miejsce dociera też Happy i Chibs, nie tak łatwo odeprzeć
atak zabójców. Ostatecznie nocna szarpanina kończy się na sprzątaniu łusek z
asfaltu i złamanym nosie. Nazajutrz Tig w eskorcie Chibsa i Happy'ego rusza
odstawić Kendrę bezpiecznie do Tacomy, a Jax z resztą ferajny próbuje
dowiedzieć się, kto tak właściwie napuścił na dziewczynę zbirów.
Całość rozgrywającej się akcji, za którą odpowiada Christopher Golden,
świetnie się zazębia. Każdy panel jest solidnie przemyślany i zakończony w
taki sposób, by trzymać czytelnika w napięciu. Osobiście uważam, że wątki rozłożone
są w świetny sposób, nie ma niczego za dużo, ani za mało. Oczywiście głównym
motywem jest ratowanie dziewczyny, ale intryga związana z jej oprawcami, czy
dociekaniami Tellera wobec ich zleceniodawcy jest równie ciekawa.
Bardzo podobały mi się retrospekcje,
głównie pokazujące relacje między Tigiem a Kozikiem (ale nie tylko). W ogóle Trager jest tu przedstawiony od nieco innej
strony, tej bardziej ludzkiej można by rzec. W serialu był freakiem,
rzucającym fikuśnymi odniesieniami do seksu i mającym dziwne fobie. Tutaj z
kolei, poza byciem jednym z SoA, jest ojcem, który nie mógł pomóc własnej
córce, dlatego za wszelką cenę musi obronić dziecko przyjaciela, który przed
laty uratował mu życie.
Oprawą graficzną zajął się Damian Couceiro (kreska) i Stephen Downer
(kolory), którzy jak dla mnie spisali się na medal. Bohaterowie pod
względem wizualnym są niesamowicie dopracowani. Dużą uwagę zwróciłam na ich
twarze, gdzie poprzez mimikę, emocje oddane są w cudowny sposób. Nie wiem
dlaczego, ale w komiksach zawsze śmieszyły mnie onomatopeje, które zazwyczaj na
mnie nie działały jakoś szczególnie, ale tutaj zdały egzamin na piątkę. Dla
osób, które znają serial dodatkowym plusem będzie podobieństwo postaci z kart do
aktorów, którzy odgrywali dane role na szklanym ekranie.
Barwy, których użyto do
zwieńczenia fabuły są, jak dla mnie, może nie tyle przesłodzone, co zbyt
wyraziste. Świat, do którego przyzwyczaiłam się przez siedem sezonów serialu
był brudny, przepełniony krwią i śmiercią, z wylewającym się jadem i mnóstwem
intryg. To co widzę tutaj nie jest takie samo, ale nie mogę powiedzieć, że
klimat jest kompletnie inny, czy zły. To
nadal świat Synów Anarchii.
Jedyne do czego mogłabym się
przyczepić, to okładka drugiego numeru. Porównując ich stylistykę, pozostałe
pięć jest do siebie podobne, a ta jedna... Albo to jakaś zagrywka ze strony
twórców, albo coś poszło nie tak.
Historię poleciłabym z pewnością
fanom serialu, nie zawiodą się. Gołym okiem da się zauważyć odniesienia do
telewizyjnego show. Te z kolei mogą przeszkadzać tym, którzy serii nie
widzieli. Nie ma się co jednak negatywnie nastawiać – nie znając wydarzeń z
ekranu, można wciągnąć się w rysunkową opowieść. Strony szybko się wertuje,
akcja z werwą nabiera tempa i zanim się obejrzymy, całe 6 tomów za nami.
Autorka recenzji: ChemicalHouse