21 wrz 2016

"Sratu tatu, też mam tattoo!" czyli jak nie skończyć z babolcem na ciele

Ostatnimi czasy mój Facebookowy wall wypełniony jest zdjęciami tatuaży, mniej lub bardziej udolnie zrobionych. Nie jest to tylko zasługa fanpage’y tatuażystów oraz studiów tatuaży które dostały ode mnie like’a, o nie. To wszystko za sprawą wydarzenia, do którego dołączyłam: „W 2016 zrobię sobie tatuaż!”. Dlaczego się zapisałam? Po części dla zwykłych jaj, po części „a czemu nie”, a po części, bo chciałam się pochwalić nowym tatuażem. Okazało się jednak, że wydarzenie to przyniosło mi nie tylko bardzo dużo śmiechu, ale i najzwyczajniejszego zażenowania. Z każdym nowo wstawionym zdjęciem wykonanego tatuażu wiąże się czasami nawet dwucyfrowa liczba komentarzy pod nim. Miałam to szczęście, że swój wzór wstawiłam zaraz na początku lawiny zdjęć i mało kto na niego zwrócił uwagę. Później rozpętała się istna burza.
 
Wykonanie: Weź to Noś

Ilość źle wykonanych projektów zdecydowanie przerosła te dobrze wykonane. Każda próba uświadomienia właścicielowi, że nie można oczekiwać dobrej jakości tatuażu za 50 złotych, czy tzw. „flaszkę”, kończyła się na wyzwiskach ze strony owego właściciela. „Zazdrościsz”, „Nie masz, nie znasz się to się nie wypowiadaj”, „Mi się podoba”, „Wy*ierdalaj, tak miało być” i wiele, wiele więcej. Taka sytuacja ma miejsce już od około dwóch tygodni i w końcu stwierdziłam, że w sumie czemu by tego nie wytłumaczyć. Porządnie.

Po pierwsze: Przemyśl dokładnie swój wzór.
Nie pierwszy i nie ostatni raz będziemy świadkami mody na tatuaże. Kiedyś były to tribale, później tzw. tramp stamps, czyli tatuaże tuż nad tyłeczkiem. Najnowszym modnym wzorem są znaki nieskończoności, najczęściej z wpisanymi weń słowami czy datami. Pomysł sam w sobie wcale nie jest zły. Jeśli słowo to imię, np. dziecka, projekt ma jak najbardziej sens. Gorzej jeśli wpisujemy sobie imię partnera. Po rozstaniu możemy mieć z takim tworkiem problem. Same napisy też warto przemyśleć. Sama się sparzyłam, ponieważ mam jeden i już myślę o przykryciu go czymś innym. Wszelkiego rodzaju wzory – róże, czaszki, diabełki, laseczki – również wymagają przemyślanej decyzji. Należy pamiętać, że to jest coś na całe życie, ewentualnie na długi czas, jeśli ktoś zdecyduje się na laserowe usunięcie.

Irritation - lekka irytacja, Pass Out - Omdlenia

Po drugie: Każde miejsce na ciele może być inaczej podatne na ból.
To jest sprawa oczywista. Tatuaż na plecach będzie bolał mniej niż ten na pachwinie, czy żebrach. Najlepiej obrazuje to rysunek pokazany powyżej. Trzeba również pamiętać, że im więcej szczegółów, cieniowania i kolorów, tym ból może wzrastać w trakcie tatuowania. Skóra w tym czasie jest traktowana igłami czasami nawet po dziesięć godzin. Kontury nie będą bolały aż tak, jak, np. cienie, które muszą być poprawiane po kilka razy, w zależności od tego jak ciemne mają być. Kolor zazwyczaj jest robiony na końcu i dlatego może nam się wydawać, że właśnie on boli najbardziej. Istnieją różnego rodzaju maści, czy spraye znieczulające, o które warto spytać tatuatora jeszcze przed zabiegiem. Mogą nam one oszczędzić trochę cierpienia.

Po trzecie: Tatuaż nie musi mieć znaczenia.
Oczywiście najczęściej decydujemy się na tatuaż, który będzie nam o czymś przypominał, coś dla nas znaczył, jak np. wyżej już wspomniana data urodzenia, czy symbol. Mogą to być wersy naszej ulubionej piosenki, logo ukochanego wykonawcy/zespołu, cytat z ulubionej książki lub ulubiona fikcyjna postać. Tutaj można wymieniać w nieskończoność. Projekt ma się przede wszystkim podobać nam, nie innym. Nie znaczy to jednak, że mamy z tym iść do pierwszego, drugiego lepszego tatuatora. Napisy, szczególnie obcojęzyczne, trzeba również najpierw sprawdzić, upewnić się, że nie ma w nich błędu. Z tymi pochodzącymi z grupy azjatyckiej,arabskiej, indyjskiej, czy nawet alfabetu rosyjskiego, trzeba uważać, bo zamiast „miłości” możemy sobie wytatuować „sajgonkę” i co wtedy?

A może by tak walnąć sobie imię dziewczyny? Jak widać, pomysł może nie być najlepszy.

Po czwarte: Uzbrój się w cierpliwość podczas szukania odpowiedniego artysty-tatuatora.
Tatuażyści i studia tatuażu wyskakują ostatnimi czasy jak grzyby po deszczu. Poszukiwania odpowiedniej osoby, która wykona Twój wymarzony wzór może więc trochę zająć. Jestem niemal skłonna powiedzieć, że powinno. Należy chociaż trochę zapoznać się ze stylem każdego z kandydatów, bowiem każdy kolejny z pewnością będzie się różnił od poprzedniego. A nóż widelec, któryś z tych stylów będzie idealnie pasował do Twojego pomysłu? Ponadto, przed ustaleniem daty wykonania najlepiej jest się spotkać z artystą i omówić planowany tatuaż. W moim przypadku taka strategia zadziałała najlepiej.

Po piąte: Dobry tatuaż będzie Cię trochę kosztował.
Czy mały, czy duży, czy kolorowy, czy czarny. Bez względu na to, jaki jest Twój wymarzony wzór, będzie on trochę kosztował, jeśli chcesz, aby wyglądał jak najlepiej. Jest to inwestycja w Twoje ciało; większość z nas nie zdecydowałaby się na operację plastyczną za 500 złotych. Trzeba pamiętać, że w cenie tatuażu jest nie tylko wykonanie, ale i również użyte do tego urządzenia, igły, barwniki oraz poświęcony przez tatuatora czas. Do tego dochodzi jeszcze fakt, iż artysta z tego utrzymuje nie tylko studio (nawet takie urządzone w jednym z pomieszczeń w jego mieszkaniu), ale i samego siebie. Poza tym, oszczędzanie na dziarce jeszcze nikomu nie wyszło na dobre, ani prędzej ani później.

Źródełko: TAMB.com

Po szóste: Upewnij się, że warunki w trakcie tatuowania są sterylne.
Nie rób tatuażu w miejscu, które nie jest do tego przystosowane. Wszystko wokół powinno być odkażone i najlepiej owinięte folią: stolik z barwnikami, część siedzenia bądź materaca, na którym będzie spoczywać tatuowane miejsce (najlepiej jednak jeśli całe będzie owinięte folią), miejsce spoczynku tatuatora, a nawet kabel maszynki wraz z samą maszynką. Upewnij się również, że używane igły są jednorazowe, najlepiej jakby artysta zakładał i zmieniał je przy Tobie. Wtedy jest niemal stuprocentowa pewność, że nie dojdzie do zakażenia oraz że nic nie złapiemy.

Po siódme: Pięlegnacja.
O dziarę po wykonaniu trzeba dbać, jak o każdą ranę. Może to być troszkę uciążliwe, czasem nawet może być potrzebna pomoc drugiej osoby, jeśli znajduje się on w miejscu, które będzie trudno dostępne, np. plecy. Przez około trzy dni należy go przemywać co dwie godziny letnią wodą z mydłem (najlepszy do tej czynności będzie Biały Jeleń), a potem z powrotem nakładać folię. Wypływające osocze, szczególnie pierwszego dnia będzie zabarwione kolorami naszego wzoru i to jest normalne – skóra pozbywa się nadmiaru barwnika. Ostatnimi czasy na rynku pojawił się plasterek przypominający sztuczną skórę,Dermalize, który znacznie ułatwia pielęgnację świeżego tatuażu. Oficjalna strona produktu podaje, że należy go założyć najwcześniej 24 godziny po zrobieniu wzoru i trzymać najdłużej dobę. Z mojego doświadczenia jednak zdradzę, iż można go zostawić nawet na trzy dni, a po zdjęciu tatuaż powinno się smarować wedle uznania – byle tylko nie był suchy – przez około miesiąc. Najlepsze do smarowania będą: Alantan, Bepanten, Easy Tattoo i tym podobne produkty. Popularny ostatnio stał się również olej kokosowy, oczywiście w wersji stałej. Jest on dobrą opcją dla tych, którzy wolą używać naturalnych produktów.

Wykonywał: Weź to Noś

Jako posiadaczka czterech dziar mogę powiedzieć, że to jaki i jak wykonany będzie tatuaż w dużej mierze zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Jeśli chcemy to zrobić po kosztach i się nie namęczyć, efekt końcowy nas najpewniej rozczaruje. Przede wszystkim na nich nie oszczędzam. Wzory mam i planuję takie, które coś dla mnie znaczą, ale i najzwyczajniej w świecie się podobają. To w końcu moje ciało i to mi ma się ono podobać, a nie innym. Trzeba jednak pamiętać, że tatuaż jest jak operacja plastyczna, zostaje z nami na całe życie i nie zawsze będzie można go poprawić.

2 komentarze:

  1. Bardzo ładna notka, sama zbieram się z napisaniem czegoś o tatuażach - pewnie wpadnie w przyszłym tygodniu.
    Czasami zerkam sobie na to wydarzanie, ilość januszowych tatuaży, komentowanych i lajkowanych jak jakieś arcydzieła, powala. Swoich jeszcze nie wrzucałam, chociaż w tym roku już trzy wpadły. Wrzucę więcej pod koniec roku pewnie, hurtem.

    OdpowiedzUsuń
  2. 29 years old Clinical Specialist Briney Wyre, hailing from Port McNicoll enjoys watching movies like Prom Night in Mississippi and Soapmaking. Took a trip to Zollverein Coal Mine Industrial Complex in Essen and drives a 3500. Zobacz wiecej informacji

    OdpowiedzUsuń