20 lut 2017

Oszustwa, idioci, docinki, zakręty i dzikie wrzaski – witajcie w „Świat według Clarksona. Tak jak mówiłem…”

Felieton jest osobliwym gatunkiem publicystycznym, poruszającym aktualne sprawy. Osoby, które próbują popełnić taką formę literacką bardzo często starają się być obiektywne, w końcu dziennikarz winien taki być. I tu leży pies pogrzebany. Prawdziwy felieton to tak naprawdę spisane na papierze własne zdanie. Im więcej samego autora w tekście, tym lepiej. Polska ma wybitnych felietonistów, ale za granicą też ich nie brakuje. I tutaj śmiało mogę wymienić Brytyjczyka, Jeremy’ego Clarksona.



Przez ponad 20-letnią już karierę w telewizji, Clarkson wydał kilkanaście książek, składających się z ponad tysiąca felietonów, które zawsze trafiały na szczyty list bestsellerów. Większość z tych pozycji przeczytałam, programy obejrzałam (w sumie nadal je oglądam) i, nie ma się co oszukiwać, nadal chcę więcej.

Tak jak mówiłem” to już szósta część serii „Świat według Clarksona”. W jej skład wchodzą teksty opublikowane na łamach brytyjskiego tygodnika The Sunday Times, od 10 marca 2013 do 15 marca 2015 roku. W przeciągu dwóch lat wiele wydarzyło się w Zjednoczonym Królestwie, na świecie również, co nie umknęło dziennikarzowi. I czego nie omieszkał skomentować na swój sposób.



Kto kojarzy postać Jeremy’ego wie, że swoje zdanie niejednokrotnie potrafi wyrazić w kontrowersyjny sposób, nie przebierając w słowach. W artykułach nie brakuje humoru, co sprawia jeszcze większą przyjemność z czytania. I chyba za to czytelnicy go kochają – Jeremy Clarkson po prostu potrafi do nich dotrzeć.

Ciężko mówić tu o jakimś kluczu pisanych felietonów, bo takiego zwyczajnie nie ma. Komentowane zostało to, co w danym tygodniu wydało się autorowi ważne lub wymagające wyrażenia opinii. Można by powiedzieć, że jest tu wszystko, od Sasa do Lasa. Znajdziecie coś o języku, o wegetarianach, pomysły na okiełznanie Putina, w jaki sposób dziękować za nieudane prezenty oraz dlaczego odwiedzamy muzea, mimo że nie są tak interesujące jak mogłoby się wydawać.



Cała lektura przypadła mi do gustu (jestem troszkę fangirlem), ale z wyjątkową przyjemnością i uśmiechem od ucha do ucha, wyłapywałam fragmenty dotyczące naszego kraju. Tak, pojawiło się takich kilka, choć nie były szczególnie odkrywcze. Ale miło jest zobaczyć nazwę naszej ojczyzny.

Równie mocno podobały mi się segmenty, odnoszące się do Top Gear i przyjaciół autora: Richarda Hammonda i Jamesa May’a. Tych też trochę było, zazwyczaj w kontekście żartu z obu panów. Może poza felietonem, w którym Jeremy opisywał wydarzenia podczas nagrywania odcinka specjalnego w Argentynie (odsyłam do Top Gear: Patagonia Special z 2014 roku; opisana sytuacja w tekście Jeremy'ego dotyczy fragmentu wideo z odcinka poniżej). 


Czy forma tej pozycji odbiega od innych książek Clarksona? Nie. Czy jego styl się zmienił? Dzięki Bogu nie. Czy nadal ma swój pazur i iskry w oczach? A pewnie, że tak! Tego właśnie od niego oczekujemy – felietonów ujmujących nas w ten sam sposób. I właśnie to robią, zarówno tej w książce, jak i w najnowszych wydaniach tygodnika (z którymi jestem w miarę na bieżąco).

Świat według Clarksona jest miejscem pełnym czasami dziwacznych, czasami nietypowych, a czasami przewrotnych i absurdalnych rozwiązań. Nikt nie zmusza, by się z nimi zgadzać, w końcu każdy ma własny rozum, którego powinien używać. Jeremy Clarkson skutecznie pokazuje jak można to robić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz