19 kwi 2017

"Czemu ja?" - recenzja "Trzynastu Powodów", sezon 1

Samobójstwo dzieli ludzi. Inaczej podchodzą do niego rodziny, w któych taka tragedia miała miejsce, inaczej ich przyjaciele. Inne zdanie mogą mieć osoby, które tylko o tym usłyszą, nie bądąc bezpośrednio związane ze sprawą. Trzynaście Powodów jest przekrojem przez każdy z tych punków widzenia. Ale jest coś jeszcze... Co w sytuacji, gdy osoba dowiaduje się po fakcie, że nieświadomie doprowadziła kogoś do odebrania sobie życia?


Hannah Baker (Katherine Langford) była zwykłą nastolatką. Po przeprowadzce na przedmieścia pracowała w miejscowym kinie. Jej jedyna przyjaciółka wyprowadziła się jeszcze przed rozpoczęciem pierwszego roku w liceum. Wtedy pojawił się Justin Foley (Brandon Flynn), który zawrócił Hannah w głowie. Pierwsza randka i pierwszy pocałunek były dla niej spełnieniem marzeń tylko przez jeden dzień. Jedno niefortunne zdjęcie  tego wieczoru zostaje rozesłane po szkole i tak zaczyna się okres walki z rówieśnikami, a nawet przyjaciółmi, który doprowadza główną bohaterkę do samobójstwa.

Tuż przed śmiercią Hannah nagrała taśmy, na których podaje trzynaście powodów, przez które zdecydowała się na ten krok. Jest wśród nich pierwszy pocałunek, przyjaciele przez których została zdradzona oraz kilka innych osób. Jest też Clay Jensen (Dylan Minnette), znajomy z pracy i szkoły, który podkochiwał się w Hannah. On również jest na taśmach i to z nim właśnie ich słuchamy; są one bowiem przekazywane do każdej z osób, które składają się na tytułowe trzynaście powodów.


Trzynasto-odcinkowy serial jest adaptacją książki z 2007 roku o tym samym tytule autorstwa Jaya Ashera. Scenariuszem zajęli się Brian Yorkey, Elizabeth Benjamin i Thomas Higgins. Przyznam, iż książki jeszcze nie przeczytałam, ale jeżeli jest tak dobra jak serial... nie mam co zwlekać. Historia nie należy do łatwych. Nie jest również używana do romantycznych zabiegów, nie ma cenzurowanych momentów... Przeżywamy wszystko, bez opuszczania najgorszych chwil i dowiadujemy się, jak one wpływały na Hannah.

Wydarzenia z teraźniejszości są przeplatane retrospekcjami momentów, o których opowiada nam główna bohaterka. Dowiadujemy się jak doszło do nieszczęsnego zdjęcia, jak powstała lista „najlepszy/najgorszy tyłeczek”, czemu przyjaciele odwrócili się od Hannah, jak kolejni ludzie pogarszali jej sytuację w szkole próbując ratować własną reputację... Widzimy jak nawet najmniejsze rzeczy pogarszają stan psychiczny dziewczyny.


Podoba mi się sposób w jaki twórcy przenieśli historię na ekran. Nie boją się pokazać wszystkich problemów, włącznie z gwałtem. Nastolatkowie są tacy, jakich widzimy ich dzisiaj – wiedzą, co to seks, alkohol, narkotyki. Jesteśmy świadkami imprez, na których upijają się do upadłego, i które nie dla wszystkich są miłymi wspomnieniami. Co więcej, pokazano nam jak jedna impreza i zła decyzja mogą zmienić wszystko.

Jeśli coś mi się nie podobało, było to postępowanie niektórych postaci, szczególnie po przesłuchaniu taśm. Świadczy to jednak o niezwykłym talencie aktorów wcielających się w te role. Twórcy nie bali się pokazać jak okrutni potrafią być nastolatkowie. Moje serce podbiła jednak Hannah, Clay i Tony (który pilnował, aby wola dziewczyny się wypełniła). Szczególnie podobały mi się fragmenty, kiedy Clay, wiedząc coraz więcej, wyobrażał sobie, jak sytuacje między nim a dziewczyną mogły wyglądać; wtedy było widać jak bardzo mu na niej zależało.


Trzynaście Powodów to produkcja, na którą trzeba było poczekać, ale było warto. Nic nie upiększa, nie podciąga pod wątek romantyczny; wszystko jest niemal boleśnie prawdziwe. I oto właśnie chodziło – o pokazanie świata nastolatków takim, jakim jest, nie takim, jakim pokazują go w produkcjach, np. Disneya. Powinna to być pozycja obowiązkowa na listach wszystkich, a w szczególności rodziców i... nauczycieli. Muszę Was jednak ostrzec, że serial nie waha się przed niczym, nawet przed pokazaniem sceny samego samobójstwa. Oglądacie więc na własną odpowiedzialność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz